Dreaming Tusi subiektywnie #3: Zapomniana forma komunikacji

Pewna nie tak mała, jak mi się wydaje dziewczynka przypomniała mi, że otrzymanie od kogoś listu może być bardzo przyjemne lub, jak ona woli, fajne. Szczególnie w dobie krótkich wiadomości na komunikatorach internetowych czy oficjalnych (mniej lub bardziej) wiadomości wysyłanych za pomocą poczty elektronicznej ciekawą odmianą okazuje się kilka słów skreślonych własnoręcznie przez drugą osobę. 

Jeszcze bardziej cieszy, jeśli pomyślimy, o ile więcej energii i czasu trzeba poświęcić na napisanie i wysłanie takiego listu. Ile znaczą skreślenia i co się pod nimi kryje, dlaczego wyrazy na końcu linijki są zapisane niedbale. Tego nie zobaczymy
w wiadomości elektronicznej, która jest wielokrotnie edytowana, usuwana i pisana od nowa, zanim osiągnie swój ostateczny kształt (tekst, który piszę teraz nie jest wyjątkiem). W skreśleniach i ich ilości, w śladach długopisu dzierżonego przez drżącą dłoń, w wielkości liter jest cały ukryty przekaz. Czy znajdziesz go na komunikatorach skoro tysiąc wersji roboczych wiadomości zna tylko autor i jego komputer/smartfon?

Każde urządzenie dba o naszą ortografię, więc nikt się nie zorientuje, że nie wiemy, jak się pisze "haczyk" albo "hałas" (chyba że bawimy się w słowotwórstwo). Papier nie ma funkcji wyłapywania naszych błędów, więc musimy zaglądać do słownika, żeby nie narobić sobie wstydu. No, to ostatnie może nie być aż tak powszechne...

Kolejną rzeczą jest wyczekiwanie odpowiedzi. Sama często niecierpliwię się, kiedy czekam na ważną informację,
a rozmówca nie odzywa się już od kilku minut. Pewnie ktoś powie, że taki jest urok czasów, w których przyszło nam żyć - chcemy mieć wszystko na już. Ale czy możecie sobie wyobrazić, że zadaliście ważne pytanie, a odpowiedź w zależności od łaskawości naszego respondenta i pracowników poczty przyjdzie dopiero za kilka dni? Zawsze w takich sytuacjach wyobrażam sobie, jak mogło wyglądać wymienianie listów miłosnych. Wtedy trzeba było się naprawdę postarać, a teraz? Czy w dobie Tindera można mówić o "staraniach" w zdobywaniu serca ukochanej słowem? (Jeśli ktoś w tym momencie uznał mnie za staroświecką, to trudno, ale naprawdę chciałabym dostać kiedyś prawdziwy list miłosny.)

Pewna nie tak mała, jak ją zapamiętałam dziewczynka przypomniała mi ostatnio, że wymienianie z kimś listów może cieszyć i uczyć (pod warunkiem, że zaglądamy do słownika ortograficznego).


Dreaming Tusi

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kącik literacki Dreaming Tusi #15

Kącik literacki Dreaming Tusi #9

Kącik literacki Dreaming Tusi #35